Uwalnianie Powięziowe – wywiad z Betą Lisboa

Rozluźnianie powięzi to hasło coraz bardziej chwytliwe i popularne. Ale okazuje się, że wciąż wiele osób nie tylko nie wie, jak te powięzi rozruszać, lecz także, czym tak naprawdę one są, gdzie się znajdują i jakie korzyści z nich mogą płynąć dla ciała i umysłu. Beta Lisboa – nauczycielka powięziowej jogi yin, terapeutka uwalniania powięzi i instruktorka – radzi, jak możemy sobie na co dzień pomóc prostymi ćwiczeniami.

***

Wszyscy dzisiaj chcą być młodzi, zdrowi i zrelaksowani. Ty twierdzisz, że to wszystko jest możliwe dzięki rozluźnianiu powięzi. Jak to możliwe? Co takiego wiąże się z tą aktywnością, że ma tak dobroczynny wpływ na nasz organizm?

Beta Lisboa: W trakcie procesu starzenia wciąż się odwadniamy, odwadniamy więc i nasze powięzi, czyli tkankę łączną, która obleka nasze mięśnie i wszystkie narządy wewnętrzne. Kiedy ona wysycha, maleje także stężenie kolagenu w skórze. To właśnie sprawia, że nasza skóra i mięśnie tracą właściwą sprężystość, a na twarzy (i nie tylko) pojawiają się zmarszczki. Utrzymywanie zaś powięzi w odpowiednim stanie i nawilżanie ich sprawia, że dłużej pozostajemy młodzi.

Z biegiem lat nasze ciała doznają także różnego rodzaju urazów. Między innymi dlatego nasz zakres ruchu staje się ograniczony, ale dzięki regularnemu nawilżaniu powięzi, odzyskujemy utraconą płynność ruchów. A to z kolei nie tylko zapewnia nam dobre zdrowie i samopoczucie, lecz także trzyma nas z dala od bólu.

Co więcej, praca z powięzią także odstresowuje, uwalnia bowiem napięcia spowodowane stanem walki lub ucieczki, wywołanym przez stres i wysoki poziom adrenaliny, utrzymujący nas w nieustannym pogotowiu. A w takim stanie ducha zrelaksowanie się, poczucie obecności w ciele, odczuwanie spokoju i radości są niemożliwe.

Czy zawsze pracę z powięzią zaczynamy od stóp? Dlaczego w ogóle są one takie ważne?

Bo to nasze pierwsze połączenie z ziemią i scentrowaniem. Kiedy więc od nowa zaczynamy czuć ziemię pod naszymi stopami, zaczynamy czuć na nowo także nasze ciało i możemy ukonstytuować naszą obecność. Ten stan bycia obecnym może naturalnie od stóp powędrować przez całe ciało. Nawet zwykłe ćwiczenie z piłeczkami tenisowymi (Proste ćwiczenie na dłuższą młodość) daje nam uczucie obecności i powrotu do ciała. Stopy mają także związek z właściwościami pierwszej czakry, a zatem z bezpieczeństwem i uziemieniem.

No właśnie, w trakcie pracy z ciałem przywołujesz system czakr. A co z tymi, którzy nie chcą wchodzić w pracę z czakrami, bo jest to dla nich zbyt ezoteryczne bądź kojarzy im się z systemem wartości lub wierzeń dla nich obcym?

Oni po prostu będą się koncentrować na ciele fizycznym, będą pracować z ciałem tzw. grubomaterialnym, pozostając w łączności z oddechem, i w końcu dotrą do swoich emocji. A jak już tam będą, zaczną pracować na poziomie energetycznym, a nie fizycznym. System czakr to nie religia, ale świadomość tego, że składamy się z ciała, umysłu i emocji.

Czyli czakry to nic innego jak centra energetyczne w naszym ciele?

Tak, ja nazywam je emocjonalnymi wrotami. Przestrzenie wypełnione w ciele emocjami, takie jak np. podbrzusze czy serce, są reprezentowane przez czakry. Możemy je nazwać ciałem energetycznym, ciałem subtelnym, ale to nic innego jak emocje, a nie ciało rozumiane jako fizjologia.

Podczas ćwiczeń na rozluźnienie powięzi należy poruszać się od stóp do czoła – praca nad którym obszarem wydaje Ci się najważniejsza dla współczesnych, zwykle bardzo „ponapinanych” ludzi?

Na ich miejscu po prostu wzięłabym dwie piłeczki i zaczęłabym je rolować swoimi podeszwami, a następnie wymasowałabym sobie tymi piłkami plecy, układając je po obu bokach, wzdłuż kręgosłupa, zaczynając od kości krzyżowej, a kończąc na szyi, bo to daje uczucie otwartości, której brakuje spiętymi często zgarbionym ciałom współczesnych ludzi. Oczywiście bardzo dobrym ćwiczeniem jest po prostu skłon do przodu na prostych nogach lub lekko zgiętych w kolanach, bo to także prosty sposób na otwarcie przykurczonych stresem ciał.

A kiedy już to przykurczenie, napięcie czujesz nie tylko w ciele, lecz także w głowie, to jaki jest wówczas najlepszy sposób, aby je rozluźnić?

Wiszenie tułowia w zrelaksowanym skłonie (w jodze: w uttanasanie) uwalnia ciało z wielu napięć, od szyi do dołu pleców. Jeśli masz w domu wałek do jogi (możesz w jego format złożyć także koc), podstawową i uwalniającą pozycją jest leżenie płasko biodrami na ziemi i podpieranie, a więc otwieranie, wałkiem przepony. To mięsień, który odpowiada za to, w jaki sposób oddychasz. Jak długo Twój oddech będzie skrócony i spłycony, tak długo nie będziesz mógł się rozluźnić.

 

A co z ludźmi, którzy w wyniku ciągłego stresu są pod tak mocnym wpływem adrenaliny, że wydaje im się, że są pełni energii, podczas gdy w rzeczywistości bywają agresywni?

Dla nich najlepsza jest pozycja lwa, z głośnym oddychaniem i krzykiem, które uwalnia wątrobę i gardło. Świetnym pomysłem jest także potrząsanie ciałem przez kilka minut. To pomaga uwolnić się od bólu, złości czy frustracji. A wystarczą tylko dwie minuty!

Czy są jakieś przeciwwskazania do praktykowania jogi yin?

Ćwiczyć może każdy, od dzieci po osoby starsze. Ale oczywiście jako nauczyciel muszę dostosować poziom trudności do umiejętności osób, które się pojawiają na zajęciach. Część ćwiczeń, jak np. podkładanie piłeczki pod brzuch, będzie niewskazana w przypadku kobiet w ciąży, ale jest wciąż wiele innych praktyk, które mogą poprawić ich samopoczucie.

W trakcie praktykowania jogi yin dużo mówisz o intuicji i słuchaniu siebie, podczas gdy to może być trudne dla osób, które po prostu chcą wiedzieć, jak technicznie wykonać asanę.

Oczywiście, ponieważ oni nie czują. Każdy z nas ma dwie półkule mózgu. Lewa, odpowiedzialna za myślenie, analizowanie, kalkulowanie, która wciąż poszukuje wyjaśnienia. Jeśli działamy, używając jej, nie jesteśmy blisko swoich emocji. Za nie odpowiedzialna jest prawa półkula, wrażliwa i twórcza, z którą często nie jesteśmy połączeni. Zamiast być w relacji z odczuciami, które płyną z naszego ciała , jesteśmy połączeni z lewą półkulą i… myślimy. A przestrzeń uzdrawiania nie pochodzi z lewej półkuli.

Ale z prawej.

Jeśli ludzie chcą korzystać z uzdrawiających technik, jakimi posługuje się joga, muszą się w nich zanurzyć. Obecność, oddech, prawa półkula – to uzdrowienie. To dlatego łączymy jogę yin z uzdrawianiem, ponieważ otwiera i uczy nas czucia własnego ciała, oddechu oraz tego, jak być dla siebie dobrym. Jeśli wciąż zadajesz pytania i szukasz wyjaśnień, tracisz odczuwanie.

No dobrze, ale jeśli mamy odpowiedź, to stajemy się spokojni. Czyż nie?

To spokój, który nie płynie z naszego środka, z naszego ciała, brzucha, to spokój, który dociera z głowy. A to jest wciąż powtarzanie tego samego wzorca. Ten paradygmat to myślenie zamiast czucia i odłączanie się od teraźniejszości. Kiedy myślę, nie jestem tu i teraz, w obecnej chwili. I o tym jest właśnie joga – aby być tu i teraz. Inaczej to tylko gimnastyka. To także powód, dla którego bycie uważnym jest ważne w jodze yin.

beta lisboa.jpgYoga yin jest rzeczywiście bardzo uważna, ale także… bardzo powolna. Co z ludźmi, którzy obawiają się, że taka praktyka pogorszy stan ich muskulatury, osłabi ich mięśnie?

Mięśnie nie staną się słabe, gdy rozluźnimy powięzi! Przeciwnie, będą działać wydajniej, ponieważ nic ich nie będzie spinać. Jeśli więc ciężko trenujesz i chodzisz na siłownię kilka razy w tygodniu, a Twoje mięśnie są mocne, ale i spięte – joga yin jest dla Ciebie. Oczywiście, jeśli czujesz, że Twoje mięśnie są słabe, dla Ciebie dobra jest praktyka aktywna, dynamiczna, mocna. Nie jestem jej przeciwna.

Fani crossfitu czy podnoszenia ciężarów powinni więc „uspokajać” swoje mięśnie regularnie.

Swoje mięśnie, ale przede wszystkim swój układ nerwowy. Oni działają i trenują pod wpływem uderzeń adrenaliny, które sprawiają, że wciąż mogą trenować, a ponieważ nieustannie wzmacniają ten wzorzec, on pozwala im żyć aż do momentu, gdy się wypalą. Nawet jeśli myślą, że ta aktywność ich relaksuje, to są w błędzie. To nie jest relaks, lecz ciągła mobilizacja organizmu. Jeśli po treningu czują się wycieńczeni, to padają – i mylą ten stan z relaksem. Te aktywności nie mają nic wspólnego z kultywowaniem relaksu, ale z kultywowaniem wypalania się.

To może powinni pójść na masaż powięziowy zamiast na jogę?

Mogą to stosować wymiennie z jogą. Różnica jest taka, że jogę możesz praktykować codziennie, kiedy chcesz. Jeśli masz podstawowe pomoce (takie jak wałek, klocki, piłeczki – przyp. red.), możesz ćwiczyć w domu, po pracy lub rano, zanim do niej pójdziesz, i nie musisz za to płacić :). A osoby, które chodzą na terapię powięziową raz w tygodniu, gdy zaczną ćwiczyć, może się okazać, że wystarczy, jeśli odwiedzą specjalistę raz w miesiącu. Ja sama od kiedy praktykuję regularnie, w ogóle nie potrzebuję masaży powięziowych.

 

Hidden Content
Avatar

Kinga Kubiak-Święcicka

Redaktor

Kinga Kubiak-Święcicka - od 13 lat ćwiczy jogę, od 5 - uczy joginów na różnym poziomie zaawanasowania, z dużą uważnością na wady postawy. W praktyce nauczania wykorzystuje metody relaksacji autogennej według Schulza i Jacobsona. Absolwentka studiów Joga i relaksacja, Wydział Rehabilitacji na AWF Warszawa, kursów weekendowych Lesława Kulmatyckiego i kursu mindullness według metodologii Johna Kabat Zinna.

Przejdź do paska narzędzi