Kto i dlaczego odmawia sobie prawa do przeżywania własnych emocji? Dlaczego powstrzymywanie się od złości i smutku szkodzi zdrowiu? Jak kontakt z własnym ciałem pomaga ustrzec się depresji i czerpać radość z życia? Na te i wiele innych pytań odpowiadają Sylwia Matwiejczyk i Agnieszka Gierejko, stosujące analizę bioenergetyczną, czyli metodę Aleksandra Lowena.
Nazwałyście swoje warsztaty „Mam prawo do…!”. Czy ludziom naprawdę trzeba przypominać, że mają prawo do przeżywania własnych emocji?
Sylwia: Każdy z nas został wychowany w konkretnej rodzinie, w której obowiązywały określone normy. Jako dziecko przyswoił je i uznał za własne. Nauczył się na przykład, czy okazywanie lęku, smutku albo złości jest właściwe lub nie. Początkowo poznawał to po reakcjach swoich rodziców, którzy mogli nagradzać jego radość albo wdzięczność przyjazną miną, a przejawy złości lub żądania przyjmować z niechęcią. Małemu dziecku taki trening wystarczy, by nauczyć się nie okazywać określonych emocji, tłumić je w sobie i ukrywać przed samym sobą.
Ludzie mądrzy wyczytają Twoje przeszłe losy z Twojego wyglądu, kroku, zachowania. Cechą całej natury jest ekspresja siebie. Aleksander Lowen – Duchowość Ciała
Agnieszka: To również kwestia norm społecznych. Często słyszymy przekaz w rodzaju: „nie płacz, nie bądź baba” albo: „złość piękności szkodzi”. To miedzy innymi wpływa też na to, że chcielibyśmy przeżywać tylko tzw. pozytywne emocje, jak radość, miłość. Kiedy jednak pojawiają się złość, zazdrość, smutek, wstyd – tłumimy je, znieczulamy się. Ta metoda w zasadzie „przypomina”, że nie ma dobrych i złych emocji, a dostęp do wyrażania każdej z nich przynosi uwolnienie. Są osoby, które od 20 lat nie płakały, inne zawsze kładą uszy po sobie i przełykają kolejne upokorzenia. Jeszcze inne są tak zajęte pracą i obowiązkami, że nie wiedzą już, co czują ani o czym w głębi serca marzą. Ta metoda umożliwia przywracanie naturalnego balansu i, jak to nazywa Lowen, „gracji” ciała, bo nie ulega wątpliwości, że jesteśmy też ciałem.

Bezpłatne szkolenie POMOC
Jak uwolnić się od lęku i trudnych emocji w 90 dni bez wysiłku i zmuszania się do czegokolwiek
Bezpłatne szkolenie POMOC
Jak uwolnić się od lęku i trudnych emocji w 90 dni bez wysiłku i zmuszania się do czegokolwiek
Ale kto chciałby się smucić, bać albo złościć?
Agnieszka: Dopiero kiedy przeżywamy całe spektrum emocji, możemy czuć pełnię. Dopuszczenie do głosu złości czy smutku stwarza w nas miejsce na radość.
Niepokazywanie własnych uczuć może dawać człowiekowi poczucie siły w związkach, ale jednocześnie wyklucza możliwość zaufania. Alexander Lowen – Miłość, seks i serce
To brzmi jak paradoks. Czując smutek, nie czuję radości. W jaki sposób przeżywanie smutku przybliża mnie do radości?
Sylwia: Pozwolenie sobie na przeżywanie emocji, które niosą cierpienie/dyskomfort, takich jak m.in. smutek, złość, tworzy miejsce na kolejne. Jak często całą naszą energię kierujemy na zatrzymanie emocji, której nie chcemy doświadczać? I to wcale nie sprawia, że ona znika… Pozwalając sobie (co oczywiście nie zawsze jest łatwe) na swobodny przepływ, otwieramy w sobie przestrzeń, którą mogą wypełnić ciekawość, radość albo poczucie mocy. Dobrze jest tego doświadczyć. Odważyć się i poczuć w ciele, z czym jestem, wyrazić to i poczekać, co pojawi się dalej. Pozwolić sobie np. na wyrażenie smutku w pełni. Nie chodzi o uronienie łezki czy dwóch, ale o prawdziwy, głęboki szloch, z brzucha. Jeśli nie blokujemy tego procesu, oddychamy i pozwalamy sobie na ekpresję dźwięku, smutek przepływa swobodnie i po jakimś czasie czujemy ulgę i przypływ energii. Tak jak u małych dzieci. Pojawi się przestrzeń na doświadczanie radosnych emocji.
Agnieszka: Kiedy w obawie przed jakąś emocją znieczulamy się, usztywniamy ciało, spłycamy oddech, zamykamy się na doświadczanie wszelkich emocji. Nie tylko tych, których się obawiamy, ale i tych, na które czekamy z utęsknieniem. Jeśli robimy to przez całe życie, nasze ciało obudowuje się pancerzem. Gardło zaciska się, mięśnie twarzy napinają, żeby zatrzymywać wybuchy złości lub płaczu. Ramiona unoszą się ze strachu, usztywnia się miednica. Przestajemy czuć cokolwiek. Trudno jest wtedy rozpoznawać, czego się tak naprawdę chce i kim właściwie jest. To jest trochę jak śmierć za życia.
Problemy człowieka zawsze można odczytać z jego ciała, ponieważ ciało jest tym, kim jest człowiek. Alexander Lowen – Radość
O rany, brzmi ponuro!
Sylwia: Naprawdę? Jak dla mnie niesie też nadzieję – jeśli znamy te procesy, możemy je odwrócić. Mówimy przecież o tym, że każdy człowiek może uznać swoje prawo do przeżywania i wyrażania własnych emocji. Poczuć radość życia. W pełni doświadczać prostych, zmysłowych przyjemności. Posłuchać ciała i w miarę możliwości podążać za jego impulsami. Cieszyć się wdechem i wydechem, sprawnością własnego ciała, dobrym jedzeniem, autentycznym kontaktem z bliskimi, pełnią seksu…
Agnieszka: Odblokowanie chronicznych napięć w ciele i udrożnienie przepływu emocji przywraca poczucie siebie, ale także uwalnia od wielu dolegliwości psychosomatycznych, które są sygnałami wysyłanymi przez ciało. W konsekwencji można czerpać większą przyjemność z życia. A przyjemność jest naturalną potrzebą i dążeniem człowieka.
Jak osiągnąć takie rezultaty?
Sylwia: Skorzystać z metody Lowena. Dołączyć do grupy ćwiczeniowej albo umówić się na indywidualne sesje z terapeutą.
Na czym to dokładnie polega?
Agnieszka:Grupy ćwiczeniowe koncentrują się na pracy z ciałem. Poprzez odpowiednie ćwiczenia (niektóre przypominają gimnastykę, inne spontaniczną dziecięcą ekspresję emocji) pracujemy z napięciami, oddechem, ekspresją, sięganiem, stawianiem granic, seksualnością i innymi aspektami funkcjonowania człowieka. Podczas sesji indywidualnych, w zależności od potrzeb, więcej czasu przeznacza się na część werbalną, podobnie jak w przypadku innych metod psychoterapeutycznych. Poza ćwiczeniami ważna jest rozmowa, a także relacja z grupą lub terapeutą. To samo ćwiczenie wykonane samodzielnie oddziałuje inaczej niż w grupie lub tylko w obecności terapeuty.
Czy to oznacza, że z metody Lowena można korzystać również samodzielnie?
Sylwia:Owszem. W każdym razie niektóre ćwiczenia można, a nawet należy, wykonywać samemu na co dzień. Oczywiście po uzyskaniu instrukcji od terapeuty. Warto też oswoić się z własnymi reakcjami na nie – fizycznymi i emocjonalnymi. Są też takie ćwiczenia, które powinno się wykonywać wyłącznie pod okiem doświadczonego terapeuty.
Agnieszka: Z praktyką lowenowską jest trochę tak jak ze zdrowym odżywianiem – należy o niej myśleć raczej jak o stylu życia niż jak o krótkotrwałej diecie. Terapeuta, jak dietetyk, prowadzi, wspiera, towarzyszy, czasem pomaga w kluczowych momentach i w najważniejszych kwestiach. Ważna jest też jednak praca pacjenta nad sobą i chęć zmiany.
Żyć to kochać. Zanegowanie pragnienia miłości jest śmiercią za życiaAlexander Lowen – Miłość, seks i serce
Jak szybko można się spodziewać rezultatów?
Sylwia: Szybko. Ale nie za szybko. Powiedziałabym, że adekwatnie do problemów, które wnosimy. Zdarza się, że osoba, która np. kończy wieloletni związek, po tygodniu nie chce już doświadczać swojego smutku i tęsknoty. Chce pozbyć się wreszcie „nieprzyjemnych emocji”. My pomagamy w świadomym i otwartym przeżywaniu własnych emocji, na które często potrzeba czasu. Nie zajmujemy się ich włączaniem lub wyłączaniem.
Agnieszka: Ćwiczenia lowenowskie powodują często spektakularne i nagłe efekty. W ciągu pierwszych kilku sesji, czasem nawet na pierwszej, uwalniają się emocje tłumione w ciele przez wiele lat. Dbamy jednak, by ten proces nie przebiegał zbyt intensywnie. Często świadomie go łagodzimy i spowalniamy. Silne wybuchy emocji bywają bardzo trudne dla pacjentów, a zbyt duża intensywność wcale nie skutkuje długotrwałym rezultatem terapeutycznym. Emocje stłumione w ciałach są trochę jak woda przepełniająca zbiornik retencyjny. Pomagamy pacjentom opanować sztukę obsługiwania śluzy, tak by mogli bezpiecznie regulować poziom wody. Nie chodzi ani o zburzenie tamy, ani o to, żeby uwolniona nagle fala emocji zalała życie pacjenta.
Ta metafora daje do myślenia. Ciekawe, co by zrobili moi współpracownicy albo moja żona, gdybym od dzisiaj dał sobie pełne prawo do wyrażania złości.
Sylwia: Chodzi o wyrażanie ze świadomością granic innej osoby i swojej roli w relacji (np. gdy mówimy o dzieciach). Pozwolenie sobie na przeżywanie własnych emocji jest istotne, ale równie ważna jest umiejętność wyrażania ich w sposób bezpieczny dla innych i samego siebie. Chciałabym podkreślić, że warto rozróżniać doświadczanie i świadomość emocji oraz ich wyrażanie, które czasami może być odroczone w czasie. Oczywiście są sytuacje, kiedy trzeba zareagować szybko – inaczej zareagujemy na irytujące zachowanie żony, a inaczej na oprycha, który atakuje cię na ulicy.
Agnieszka: Wybuchy złości dotyczą człowieka, który od dawna tłumi własne potrzeby albo im zaprzecza i wreszcie nie wytrzymuje. Takiego, który odcina się od lęku albo smutku i przykrywa je złością, albo takiego, który nie uporał się z jakimś zagrażającym zdarzeniem z przeszłości i przesadnie reaguje w sytuacjach, które je przypominają. Jeśli dajemy sobie prawo do przeżywania wszystkich emocji, nasze reakcje emocjonalne zwykle nie muszą być tak gwałtowne czy niszczące.
Ja dla mnie jest cielesnym Ja, jedynym Ja które kiedykolwiek poznamy. Zaufaj temu, kochaj to i bądź w prawdzie ze sobą. Aleksander Lowen
Komu metoda Lowena może być szczególnie pomocna?
Sylwia: Myślę, że najwięcej skorzystają ludzie, którzy przeżywają świat głównie w głowie. Tacy, którym zdarza się zapominać o jedzeniu i spaniu, urlop przyprawia ich o niepokój lub poczucie winy, nie czują już, jak bardzo spięte są ich barki, a na seks brakuje im nie tylko czasu, ale – szczerze mówiąc – również ochoty. Są odcięci od własnego ciała, zaprzeczający jego potrzebom. Często są to osoby bardzo dobrze funkcjonujące intelektualnie, silnie racjonalizujące. Dodatkowo spotkania grupowe stwarzają doskonałe warunki, by otworzyć się na innych. Poczuć granice własne i innych ludzi. Odnaleźć się w relacjach z różnymi osobami.
Agnieszka: Porzucone, opuszczone ciało upomina się o uwagę. Pojawiają się dolegliwości somatyczne, najczęstsze to: choroby skóry, tarczycy, astma, alergie, a także nadciśnienie, schorzenia reumatoidalne i wiele innych. To czytelne sygnały od ciała, które powinny skłonić do rozważenia zastosowania terapii lowenowskiej. Jednak osobom bez wyraźnych objawów, doświadczającym usztywnienia, przygnębienia, przeciążenia, braku energii lub chęci do życia, również może ona przynieść ulgę. Chciałoby się powiedzieć, że to metoda dla każdego, jednak z pewnością nie na każdym etapie życia i nie w każdym stanie. Przeszkodą jest chociażby jednoczesne zażywanie środków psychotropowych. Nie pracujemy też z dziećmi, choć bliskim pełnoletniości nastolatkom możemy zaoferować pomoc. Każdorazowo wymagałoby to indywidualnej konsultacji.
Jak trafiłyście na tę metodę?
Sylwia: Przeczytałam książkę „Miłość, seks i serce” Lowena i postanowiłam dowiedzieć się więcej o tej metodzie. Trafiłam do grupy ćwiczeniowej. To była miłość od pierwszych zajęć.
Agnieszka: Mnie przywiodły dolegliwości somatyczne. Po pierwszych czterodniowych warsztatach miałam poczucie, jakbym wróciła z dalekiej podróży, jakby nagle się wszystko wyjaśniło. Choć nie zawsze było łatwo, objawy ustąpiły, a od sześciu lat nieustannie zachwycam się tą metodą, efektami, jakie przynosi ludziom, których przemiany obserwuję podczas zajęć. Mam poczucie, że cywilizacja coraz bardziej oddziela nas od ciała, przez co żyjemy być może bardziej komfortowo, ale jesteśmy coraz bardziej nieszczęśliwi. Dzięki metodzie Lowena możemy ponownie stanąć na własnych nogach, poczuć grunt pod stopami. Poczuć się bezpiecznie i sięgnąć po swój potencjał. Stosując analizę bioenergetyczną możemy odnieść wiele korzyści zarówno jako ludzie, jak i jako ludzkość.
Sylwia Matwiejczyk Od zawsze fascynowały ją związki ciała i umysłu. Cztery lata temu trafiła na zajęcia grupowe prowadzone przez Marzenę Barszcz metodą Lowena. Od trzech lat jest asystentką w grupach ćwiczeniowych i terapeutycznych. Studiuje psychologię kliniczną. W maju 2015 roku uzyskała po dwuletnim szkoleniu tytuł Bioenegetic Analysis Facilitator przyznawany przez Florida Society for Bioenergetic Analysis. Od tamtego czasu prowadzi wspólnie z Agnieszką Gierejko grupy ćwiczeniowe, korzystając z metody Lowena. (http://cialopamieta.pl/)
Agnieszka Gierejko Od ponad trzech lat współpracuje przy prowadzeniu grupa ćwiczeniowych i terapeutycznych wykorzystujących metodę Lowena. Obecnie jest na trzecim roku czteroletniego szkolenia terapeutycznego w tej metodzie, akredytowanego przez Florida Society for Bioenergetic Analysis. W lowenowskiej pracy z ciałem fascynuje ją docieranie do rozumienia ciała, uznawanie historii zapisanej w ciele, a także niespodziewane rezultatytej praktyki. Od maja 2015 roku prowadzi wspólnie z Sylwią Matwiejczyk grupy ćwiczeniowe metodą Lowena.